Im
lepsza książka, tym trudniej o niej napisać. Większy niepokój o dobór
słów. Książki towarzyszą mi w podróży, podczas odpoczynku po pracy, w czasie
choroby. Czytam w zasadzie w każdej wolnej chwili. Staram się również dobierać
te lektury świadomie. Lecz mimo to, tylko raz na jakiś czas trafi się książka,
która coś w człowieku odkryje, otworzy, albo otworzy go na coś nowego. Sprawi,
że poczujemy czym jest prawdziwa sztuka.
Książka
„Kamień na kamieniu” Wiesława
Myśliwskiego ukazała się w 1984 r. i już wtedy zdobyła wielkie uznanie zarówno wśród
czytelników, jak i krytyków. Po 28 latach nadal wzbudza bardzo pozytywne
emocje. Tym bardziej może być to zaskakujące, gdyż książka wpisuje się w nurt
literatury chłopskiej, często porównywana jest z „Chłopami” Władysława
Reymonta. Dla mnie jednak zamykanie jej w tych ramach byłoby bardzo krzywdzące.
Jest to bowiem książka „totalna”.
Czytelnik,
który nie ma nic wspólnego ze wsią, może poza zacierającymi się wspomnieniami z
dzieciństwa, obrazkami z wakacji spędzanymi u babć, czy cioć, odkrywa swoje
korzenie, na nowo poznaje to, z czego wyrasta. Coś co jest wspólne dla nas
wszystkich i może tak oczywiste, że nie przychodzi nam do głowy mówić o tym, a
może nawet myśleć.
Cmentarz,
Droga, Bracia, Ziemia, Matka, Płacz, Alleluja, Chleb, Brama. To tytuły rozdziałów,
a także zaczątki historii, epizodów z życia Szymona Pietruszki, które odsłaniane
w sposób pozornie chaotyczny i niechronologiczny, układają się w jedną całość.
W życie.
Zastanawiającym
jest, dlaczego autor zaczyna właśnie od cmentarza. Przecież na tym powinniśmy
kończyć. Na co dzień nie myślimy o śmierci, wydaje się nam ona odległa. Czasem
tylko, na ułamek sekundy, przypomina o sobie i czujemy wtedy jej lodowaty
oddech na policzku.
„Człowiek śmierci zwyczajny, księże proboszczu. Nie tylko żyje od kołyski do trumny, ale i umiera od kołyski do trumny. Umrzeć to nie znaczy ten jeden raz umrzeć księże proboszczu. Kto wie, może dłużej się umiera, niż się długo żyje. A przecież umiera się jeszcze za grobem. Bo umiera się dalej wśród tych, co pozostali żywi. A ten jeden raz to może tylko koniec śmierci. Ale zanim do tego końca człowiek dojdzie, ileż to razy musi przedtem umrzeć”.
Szymon Pietruszka,
mimo iż świadomy porządku świata, jego stałego rytmu i powtarzalności, którą na
wsi odczuwamy jeszcze silniej, gdy żyjemy w zgodzie z naturą, żyje pełną
piersią. Wydawać by się mogło, że to tylko jedna wieś i jeden bohater, ale
odnajdujemy w ich losach historię Polski. Bo tu każdy kamień ma swoją historię.
Takie jest motto książki – „Kamień na kamieniu, pod
kamieniem kamień, A na tym
kamieniu jeszcze jeden kamień” – zaczerpnięte z ludowej
pieśni. Główny bohater, który okazuje się wielkim gadułą, powoli odkrywa dla
nas te symboliczne kamienie.
Życie Szymona zatacza
koło. Jako młodzieniec, pragnie uciec od ziemi w gorące objęcia kobiet, w rytm
polek i oberków na wiejskich zabawach, w bijatyki na noże, a później w zimne i
mokre partyzanckie lasy. Oby jak najdalej od żniw i palącego na polach słońca. Chwyta
się zajęć wszelkiej maści – jest milicjantem, fryzjerem i urzędnikiem. Jego
ucieczka jest jednak daremna. Stopniowo godzi się ze swoim losem i powraca do
ziemi. Symbolem tego pogodzenia, jest chęć wybudowania grobu, w którym mogłaby spocząć
cała rodzina.
„Kamień na kamieniu” to również uczta językowa. Piękny język polski
z jego powoli zapominanymi słowami. Czasami siarczysty, dosadny. A niekiedy
delikatny. Ale zawsze niezmiernie obrazowy. Na każdej stronie wyczuwamy dbałość
autora o każde słowo i jego odpowiednie miejsce. Bo jak kiedyś powiedział
Myśliwski w jednym z wywiadów:
„To słowo niesie narrację, wyzwala opowieść, decyduje o końcu fabuły. – Czekam na to słowo, które wypływa z zebranej materii, proces ten jest jednak ciężką, żmudną, systematyczną robotą”.
Bohaterów
możemy rozpoznać po ich specyficznym sposobie mówienia, wyrażania myśli, a
czasem milczenia nad czymś.
Książka
Myśliwskiego jest również tęsknotą za odchodzącą do przeszłości polską wsią i
prawdziwą chłopską duszą. Wszystko się zmienia, wymierają pokolenia, tradycje i
zwyczaje. I mimo, że nadal istnieją wsie i nadal mieszkają w nich ludzie, są to
już inne wsie i inni ludzie. Czasem świata trzeba zacząć uczyć się na nowo. Jak
w przypadku brata Szymona - Michała. Tak bardzo chciałby, żeby Michał coś
powiedział, chociażby to najprostsze i najbliższe mu słowo – ziemia.
Każdy z nas ma takie słowo, od którego wszystko się zaczyna„Bóg się każe słowami ludziom modlić, bo bez słów nie odróżniłby człowieka od człowieka. A i człowiek sam siebie by nie odróżnił, gdyby nie miał słów. Od słowa zaczyna się życie i na słowach się kończy. Bo śmierć to tak samo tylko koniec słów. Zacznij może od pierwszego z brzegu, które ci najbliższe. Matka, dom, ziemia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz